Jeszcze w Rangunie udało się zorganizować bilety na przejazd bezpośrednio do Kin Pun, wioski położonej w sąsiedztwie Góry Kyaiktiyo, na której szczycie znajduje się słynna złota skała. Olbrzymi złoty głaz balansuje na krawędzi przepaści. Widok jest niewiarygodny. To cel pielgrzymek wszystkich Birmańczyków, buddystów z innych części świata, teraz już także turystów, ponieważ, o ile dobrze pamiętam, kraj został otwarty dla ruchu turystycznego w 1995 roku (tzn. od tego czasu można dostać wizę turystyczną na okres dłuższy niż 7 dni – do 28). Cudowne umiejscowienie głazu możliwe jest ponoć ze względu na znajdujący się we wnętrzu, zapewniający mu trwałą równowagę włos Buddy…
Spędzamy w Kin Pun dwie noce. Drugi dzień odpoczywamy. Zapuszczamy się także na drogi prowadzące przez okoliczną wieś. Cisza, dżungla, rzeka, sympatyczni wieśniacy mieszkający w drewniano-bambusowych chatach, liczne warsztaciki, w których całe rodziny zajmują się wyrobem drewnianych zabawek, kolejne niewielkie stupy i skromniutki klasztor, mnisi napotykani na górskiej ścieżce…
Piszę te słowa w sobotę 5 listopada. Dziś ruszamy przez Bago (Pegu) do Meiktila. Stamtąd chcemy przedostać się do Kalaw, skąd zamierzamy ruszyć trekingiem nad jezioro Inle. Spodziewamy się, że dopóki tam nie dotrzemy, a nastąpić to morze dopiero 10 listopada, dostęp do netu będzie niemożliwy. Jeśli zaś ta sama sytuacja powtórzy się nad jeziorem Inle, wtedy będziemy mieli możliwość zamieszczania kolejnych postów dopiero z Mandalay, dużego miasta, które wyznaczać będzie prawdopodobnie najdalej wysunięty na północ punkt naszej wędrówki.
extra – życie jest piękne!!
Dużo bym dał, aby być tam z Wami.
Do Birmy jeszcze wrócę
Wyssijcie chwile do samej ości
pozdrowienia
paweł